Od czasu odwołania twojej walki z Rivasem minęło kilka dni. Wiadomo coś więcej? Co dalej?
Łukasz Różański: Na ten moment tyle samo wiadomo, co i wiedzieliśmy kilka dni temu. Stoimy. Organizatorzy mają dwa tygodnie na ustalenie terminu, więc niedługo się okaże, co dalej. Wg wstępnych rozmów mowa jest o końcówce września lub początku października.
Dużo kosztowały cię przygotowania?
Tak, można powiedzieć, że sporo pieniędzy, czasu, sił. Z dwojga złego dobrze, że powiadomiono nas o tym zanim polecieliśmy do Stanów Zjednoczonych, bo koszty byłyby wyższe. Wielu moich znajomych i kibiców już wcześniej zakupiło bilety, żeby polecieć ze mną na walkę. Nie wszystkim udało się odwołać rezerwację, odsprzedać bilety. Część z nich poleci do Kolumbii, ale tylko na wycieczkę. Cieszę się, że mam dobrych ludzi wokół siebie, sponsorów, bez nich byłoby pewnie ze mną krucho. Ja jestem wkurzony, oni są wkurzeni, ale jaki mamy wpływ?
To była już ostatnia prosta?
Tak. Tego samego dnia kiedy dowiedziałem się, że walki nie będzie, niedługo wcześniej byłem u prezydenta Fijołka, przybiliśmy piątkę, życzył mi zwycięstwa, a niedługo potem wyszła cała sytuacja.
Jaki masz teraz plan? Wiem, że sierpień nie będzie taki całkiem smutny, bo pod koniec miesiąca bierzesz ślub.
Teraz robię sobie kilka dni wolnego, od treningów, jadę na ślub siostrzenicy. Potem wrócę na nowo do treningów i będę czekał na wieści w sprawie kolejnego terminu. Jeśli chodzi o mój ślub, to odbędzie się tak jak planowaliśmy, ale niestety planowaliśmy potem z moją narzeczoną wyjazd i trzeba będzie ten wyjazd odwołać.
Pełna treść artykułu w nowiny24.pl >>