Stary mistrz nadal jest w formie. Krzysztof Włodarczyk we wrześniu skończy 44 lata, a nadal ma moc w pięściach. W Kaliszu w dziesiątej rundzie znokautował 10 lat młodszego Adama Balskiego i zdobył tymczasowy pas mistrza świata WBC w kategorii bridger. Słynny "Diablo" w rozmowie z "Faktem" opowiada o kulisach walki i dramacie, jaki przeżył przed nią.
Kibice w Kaliszu liczyli na mocny, męski bój i to była brutalna walka. W piątej rundzie sierpowy Balskiego trafił w głowę "Diablo", który padł na deski, ale powstał. Pod koniec ósmej odsłony liczony był Balski. Oszołomionego pięściarza z Kalisza uratował gong obwieszczający koniec rundy. W 10. rundzie kolejny lewy sierpowy wylądował na szczęce Balskiego, który ponownie padł na deski. Sędzia zakończył walkę.
– Wrócił stary dobry Diablo – powiedział "Faktowi" Włodarczyk. – Niewiele jednak brakowało, by walka się nie odbyła. We wtorek wieczorem karetka zabrała mnie do szpitala, bo poczułem się źle. Leżałem w nim do czwartku. Byłem mocno osłabiony. Lekarz powiedział, że nie powinienem walczyć. Wręcz nakazywał tydzień pobytu w szpitalu. Odradzali mi to też najbliżsi, ale jednak postanowiłem zaryzykować. Miałem obawy, ale też wiedziałem, ile poświęciłem, by stanąć w ringu i nie chciałem tego stracić.
– Po ciosie w piątej rundzie pękł mi bębenek w uchu. Próbowałem wstać, ale byłem jak pijany, bo błędnik wariował. Pomyślałem sobie: "padłem, to trzeba wstać". Doszedłem do siebie i potem go trafiłem. Jeszcze mam młotek w pięściach. No i z piekła trafiłem do nieba. Ale nie wiem, czy będę jeszcze boksować. Muszę się poważnie zastanowić. Mam już swoje lata, zdrowie szwankuje. Zrobię porządne badanie, odpocznę i za kilka tygodni podejmę decyzję – dodał "Diablo" w rozmowie z "Faktem".
Pełna treść artykułu w "Fakcie" >>
BLOG COMMENTS POWERED BY DISQUS