To będą pracowite Święta dla Łukasza Różańskiego (14-0, 13 KO). Dziś pięściarz z Rzeszowa stoczy ostatni sparing, a za dwa tygodnie stanie do walki o pas WBC kategorii bridger z Alenem Babicem (11-0, 10 KO). Zapraszamy do wysłuchania wywiadu z polskim kandydatem do tytułu mistrza świata.
Rosną emocje przed walką o wakujący tytuł mistrza świata WBC wagi bridger pomiędzy Łukaszem Różańskim (14-0, 13 KO) i Alenem Babicem (11-0, 10 KO). Pięściarze wymienili pomiędzy sobą uprzejmości za pośrednictwem mediów społecznościowych.
- Alen, nie mogę się doczekać, aż spotkamy się na żywo i popatrzę tobie w twarz - napisał na swoich oficjalnych profilach Polak.
Na odpowiedź Chorwata nie trzeba było długo czekać. Babic natychmiast zripostował i podgrzał atmosferę przed pojedynkiem o pas World Boxing Council w limicie do 101,6 kg.
- Łukasz, jestem gotowy. Nasz czas się zbliża, a ty możesz odliczać dni do pierwszej porażki. Chorwaci i Brytyjczycy nadciągają - zripostował "Dzikus".
- Nie wydawajcie zbyt wielu pieniędzy na sędziów punktowych. Ta walka nie potrwa pełnego dystansu. Jestem w życiowej formie - dodał Babic.
Pojedynek będzie główną atrakcją gali Knockout Boxing Night 27 organizowanej 22 kwietnia w Rzeszowie. Kibice podczas imprezy w Podkarpaciu zobaczą także m.in. dwie walki o tytuły mistrza Europy.
22 kwietnia w Rzeszowie Łukasz Różański zmierzy się z Alenem Babiciem, a stawką pojedynku będzie pas mistrza świata federacji WBC w wadze bridger (do 101,6 kg). Pięściarz z Podkarpacia w drodze do wymarzonej walki pokonał m.in. Artura Szpilkę i Izu Ugonoha, którzy teraz trzymają za niego kciuki i życzą mu wygranej z Chorwatem.
- Co prawda przestałem oglądać boks, ale z przyjemnością pojadę do Rzeszowa. Mimo tego, że przegrałem z Łukaszem i nadal mnie to bardzo boli, to kibicuję mu w tej walce. Kto jak nie on może teraz pociągnąć ten polski boks? Życzę mu żeby wygrał, ma wszystko by zwyciężyć. Walczy z podobnym stylowo zawodnikiem, a o triumfie zadecyduje charakter, bo jeden i drugi mogą w tym pojedynku leżeć. Myślę, że Łukasz bije trochę mocniej i celniej od Babicia, ale o tym przekonamy się dopiero 22 kwietnia. Na pewno szykuje się świetna walka - powiedział "Super Expressowi" Szpilka.
W podobnym tonie wypowiada się Uhonoh. - Ta walka dostarczy wielu emocji. Cieszę się, że Łukasz po tak długim oczekiwaniu wreszcie dostał szansę i mam nadzieję, że wygra, bo wtedy będę mógł opowiadać, że ostatnią walkę przegrałem z mistrzem świata - przyznał Ugonoh z uśmiechem na ustach.
Ireneusz Fryszkowski: Jak samopoczucie przed walką z Alenem Babiciem? Treningi, sparingi, dieta i zaplecze logistyczne w najlepszym porządku? Zostało już niecałe 3 tygodnie. Łukasz Różański: Samopoczucie? Co mam powiedzieć. Zmęczony jestem (śmiech). Ciężkie treningi non stop, więc daje to trochę w kość. Ale dietę trzymam cały czas, żeby być blisko. Po sobotnim treningu wagę już miałem. Także mogę powiedzieć, że jestem już trochę w bardziej komfortowej sytuacji. Ta walka jest najważniejsza w całej karierze, więc skupiam się w 100 procentach na najlepszym przygotowaniu i myślę o tym, żeby żadnej kontuzji jeszcze nie złapać.
Rzeszów twoje miasto, twoi kibice, niesamowite historyczne wydarzenie i święto boksu w Polsce. Udźwigniesz to przez zwiększoną presję? Nie jedziesz za granicę jak to pierwotnie miało być, tylko walka jest w domu. To dużo większa presja jak walczysz u siebie. Każdy kto występował przed własną publicznością wie jak to jest. Z jednej strony jest frajda występować przed własnymi kibicami i dać im tę dawkę emocji. Ale z drugiej jest bardzo duże obciążenie, bo w jednym momencie ten doping kibiców poniesie cię, a w innym tak naprawdę trochę ci ta presja zabierze. Mam nadzieję, że 22 kwietnia doping kibiców mnie jednak poniesie, tak jak było w ostatnich walkach i będziemy mogli świętować w Rzeszowie.
A jak psychicznie zniosłeś te ciągłe przekładanie walki? Czy były takie momenty - załamania również - że masz już po prostu dość. Różne pewnie myśli przychodziły wtedy do głowy. Każdy kto śledził tę historię, wie, że w 2021 r. zacząłem przygotowania do walki eliminacyjnej. Następnie okazało się, że była możliwość walki o mistrzostwo świata. Wziąłem ją, ale przesuwała się i przesuwała się. Na tę chwilę jakbym wiedział, że tak to się wszystko potoczy, pewnie inaczej bym te przygotowania poprowadził. Wtedy myślałem, że jak to w boksie zawodowym - organizacyjnie coś nie zagrało czy przez kontuzję rywala i że ta walka odbędzie się. W lipcu prawie siedziałem już w samolocie, a tu się okazało, że jednak nie. Potem przesunęli ją na 15 października, w międzyczasie brałem ślub, więc dodatkowo obciążenie. Myślałem, że będę już w po walce, rozluźnię się już na ślubie swoim i trochę pobawię, ale się nie udało. Tzn. ślub i wszystko się udało (śmiech), ale do końca nie byłem rozluźniony, bo gdzieś tam z tyłu głowy była ta walka. Potem znowu przesunęli na listopad, potem na grudzień. W tamtym czasie przestałem już w tę walkę wierzyć i nawet powiedziałem promotorowi Andrzejowi Wasielewskiemu, że to już ostatni raz jak się zgadzam. I jak nie będzie walki, to wracam do wagi ciężkiej i chcę z powrotem boksować.
Wszyscy mówią, że to będzie bombardowanie od 1 sekundy. Ale co jak walka pójdzie na dystans. Będzie tlen? Rozważaliście taką opcję i jesteś na to przygotowany? Sytuacja jest prosta. Ja nigdy do ringu nie wychodziłem z nastawieniem - będę nokautował. Zawsze byłem przygotowany na dystans, na jaki została zakontraktowana walka. Teraz też jestem przygotowany na cały dystans. Jeżeli trzeba będzie boksować 12 rund to będę boksował. Jeśli uda się trafić wcześniej i wygrać, to będzie mi miło (śmiech.)
Co dała walka Adama Balskiego z Babiciem? Jakie wnioski można z niej wyciągnąć? Na pewno, że można go skutecznie trafić. Tak. Że można go trafić, że naciera, idzie do przodu i mało kiedy odstawia nogę. Ale też jest w pewnym momencie odkryty. Zobaczymy co się będzie działo w ringu. Ja zawsze podchodzę do tego z taką nutką zimnej głowy. Jak każdy mówi – wejdziesz, będzie bitka i znokautujesz go - to ja wtedy odpowiadam, że nie do końca. Bo często jest tak, że przez dwa takie style ludzie nastawiają się na bombardowanie, a walka trwa pełny dystans. I też trzeba być na to przygotowanym.
Trzy tygodnie pozostały do pojedynku o mistrzostwo świata WBC wagi bridger pomiędzy Łukaszem Różańskim (14-0, 13 KO) i Alenem Babicem (11-0, 10 KO). Walka będzie główną atrakcją gali Knockout Boxing Night 27 organizowanej 22 kwietnia w Rzeszowie.
- Nie ma co ukrywać, jest napięcie i rośnie z każdym dniem. To największa walka w moim życiu, czekałem na nią dwa lata i czuję, że ten dzień się zbliża - powiedział Różański w rozmowie z magazynem "Ring" w TVP Sport.
Przygotowania rzeszowianina powoli dobiegają do końca. Od kilku tygodni Różański toczy sesje sparingowe, które mają go przygotować do starcia z niepokonanym Chorwatem.
- W tym tygodniu toczyłem kolejne intensywne sparingi. Ten tydzień mamy jeszcze mocny, od przyszłego będziemy delikatnie wrzucać na luz. Wiadomo, że trzeba jeszcze zrobić wagę. To też zawsze dla mnie wyzwanie, ale tym razem staram się, żeby zrobić ten limit trochę wcześniej, aby nie męczyć się na ostatnią chwilę - mówi pięściarz z Podkarpacia.
- Postaram się, abym w dniu gali był najlepiej przygotowany, jak się tylko da. Zrobię wszystko, żeby zdobyć ten tytuł - zapowiada Różański.
Gala organizowana z G2A Arenie będzie transmitowana także w innych krajach. Na karcie walk pojawią się m.in. notowany w czołówce rankingow wagi ciężkiej Martin Bakole i niepokonana Caroline Dubois.
Łukasz Różański (14-0, 13 KO) zbliża się do finiszu przygotowań przed walką o mistrzostwo świata WBC wagi bridger z Alenem Babicem (11-0, 10 KO). Rzeszowianin tradycyjnie trenuje w stolicy Podkarpacia pod okiem swojego wieloletniego trenera Mariana Basiaka.
- Legenda boksu, a dla mnie ktoś znacznie ważniejszy niż po prostu trener. Nauczyciel, wychowawca, mentor. Człowiek, dzięki któremu już za miesiąc będę mógł spełnić sportowe marzenie. King Marian Basiak - taki wpis ukazał się w mediach społecznościowych Różańskiego.
Pojedynek Różański - Babic będzie główną atrakcją gali Knockout Boxing Night 27 organizowanej w G2A Arena w Rzeszowie. Polak w tym obiekcie miał już okazję boksować, wygrywając przez nokaut w drugiej rundzie z doświadczonym Michaelem Sprottem.
Dla Różańskiego będzie to piąty profesjonalny występ przed rzeszowską publicznością. Marian Basiak stał w narożniku pięściarza także podczas wygranych walk z Arturem Szpilką oraz Izuagbe Ugonohem. Współpraca tego duetu rozpoczęła się dwie dekady temu podczas jednego z turniejów amatorskich.
- Na zawody jeździłem bez trenera. Czasami po prostu prosiło się dostępnych na miejscu trenerów, by poszli z tobą do narożnika. I tak właśnie poznałem trenera Basiaka. Na tamtym turnieju dość gładko udało mi się wygrać trzy walki, wszystkie skończyłem nokautem w pierwszej lub drugiej rundzie. Przegrałem dopiero w finale z Krzysztofem Głowackim, który wtedy ważył aż 106 kg. Po tamtych walkach zacząłem współpracę z trenerem Basiakiem, która trwa do dziś - wspomina na łamach Sport.pl Różański.
Po raz pierwszy walka o pięściarskie mistrzostwo świata odbędzie się w Rzeszowie. Podczas kwietniowej gali dojdzie także do dwóch walk o tytuły mistrza Europy. To pierwsza gala w historii polskiego boksu, podczas której dojdzie do trzech mistrzowskich pojedynków o tak prestiżowe tytuły.
Alen Babic (11-0, 10 KO) nie oszczędza się na sparingach przed walką o pas mistrza świata WBC wagi bridger z Łukaszem Różańskim (14-0, 13 KO) zaplanowaną na 22 kwietnia. Chorwat migawki ze swoich sparingów udostępnia w mediach społecznościowych.
Równo miesiąc dzieli nas od pierwszej od niespełna siedmiu lat walki o mistrzostwo świata w Polsce. 22 kwietnia w Rzeszowie Łukasz Różański skrzyżuje rękawice z Alenem Babiciem, a stawką pojedynku będzie pas czempiona federacji WBC w wadze bridger (101,6 kg). - Emocje są coraz większe. Wizualizuję już sobie ten pojedynek w głowie - powiedział Różański, który odwiedził w środę redakcję "Super Expressu".
Różański zdaje sobie sprawę z rangi nadchodzącego wydarzenia, ale do rywalizacji z Babiciem stara się podchodzić tak, jak do każdej innej walki. - Jest duża presja, ale taka była też przed Izu Ugonohem czy Arturem Szpilką. Nie korzystam z pomocy psychologa, zawsze radziłem sobie mentalnie i nie chcę tego zmieniać - powiedział "Super Expressowi" Różański, który ze ewentualną wygraną może zarobić blisko milion złotych.
- Najważniejsze jest, by zdobyć pas, a pieniądze to drugorzędna sprawa. Cieszę się jednak, że będzie dobra wypłata, bo od początku kariery praktycznie sam musiałem w nią inwestować - dodał pięściarz z Podkarpacia.