W mediach pojawiło się wiele spekulacji na temat kontuzji Mateusza Masternaka, którą odniósł w starciu z Chrisem Billamem-Smithem. W rozmowie z "Faktem" "Master" opowiedział o starciu z Anglikiem i rozwiał wszelkie wątpliwości na temat swojego urazu. Niestety diagnoza jest dużo gorsza, niż początkowo zakładano.
Oglądał pan już zapewne wielokrotnie to starcie z Billamem-Smithem. Czy wie pan już dokładnie, w którym momencie starcia doszło do kontuzji?
Mateusz Masternak: Trudno jest mi dostrzec moment, w którym to się stało, ponieważ to nie było po uderzeniu. Rozmawiałem z lekarzem, który powiedział mi, że uszkodzenie mięśni międzyżebrowych nastąpiło wskutek skręcenia tułowia. Prawdopodobnie miało to miejsce podczas szarpaniny w klinczu.
Jaka jest diagnoza pana kontuzji?
Wykonałem szereg badań i okazało się, że kontuzja jest poważniejsza, niż zakładano. Wcześniej dwóch angielskich lekarzy wykluczyło złamanie i stwierdzili, że mam uszkodzone mięśnie międzyżebrowe, ale to nic poważnego. Jednakże ich diagnoza okazała się błędna. W polskiej klinice dowiedziałem się, że mam pozrywane mięśnie międzyżebrowe, co nastąpiło podczas skręcenia tułowia. Mam także złamane dwa żebra (ósme i dziesiąte) z przemieszczeniem. Dalsze badania pokażą, czy potrzebna będzie operacja. Mam nadzieję, że to odpowiednio wybrzmiało, bo w mediach pojawiło się wiele spekulacji.
Musiał pan pewnie stoczyć ze sobą mocną walkę w głowie w przerwie między siódmą a ósmą rundą.
Nie pamiętam nawet do końca tego momentu, bo w takich sytuacjach człowiek myśli o życiu, przetrwaniu i trudnościach z oddychaniem. Nie patrzy się wtedy na to, że to walka o mistrzostwo świata. To bardziej teraz to analizuję. W siódmej rundzie był niezamierzony cios głową w tułów i być może to pogłębiło tę kontuzję, bo ja odczuwałem to już w szóstej odsłonie.
Pełna treść artykułu w "Fakcie" >>